W kwietniu klasa II D w ramach akcji szkolnej Losy absolwentów II LO w Elblągu zaprosiła do swojej klasy p. Jakuba Budzyńskiego. Pan Jakub był uczniem naszej szkoły 6 lat, w czasach gdy w budynku mieściło się jeszcze gimnazjum .Edukację rozpoczął w 2001 roku a kończył jako maturzysta w 2007 roku. Wybrał profil humanistyczno-historyczny i zdawał maturę z WOS-u i z historii .
W czasie spotkania skierowaliśmy do naszego gościa kilka pytań. Oto one :
1. Jak wyglądała nauka w naszej szkole i jak ją pan wspomina?
Na pewno nauczyciel budził respekt, myślę że nadal budzi i powinien budzić.
Ja byłem wychowankiem Pana Profesora Wielgolaskiego, który nie uznawał faktu, że my jesteśmy dziećmi, szóstoklasistami (wypowiedź odnosi się do 2001 roku, w którym obowiązywały gimnazja). Na lekcji historii wysłuchiwaliśmy wykładu i trzeba było nauczyć się notować. Jak się nie umiało tego robić, można było bardzo łatwo klasówkę oblać. Ze względu na to, że profesor zadawał pytania na klasówce nie na podstawie treści zawartych w podręczniku, tylko tego, co mówił na lekcji. Ja się dzięki temu dobrze przygotowałem do studiów (Jakub Budzyński był wychowankiem Profesora przez 6 lat, aż do klasy maturalnej (trzy lata gimnazjum, trzy lata liceum). Natomiast samą naukę wspominam bardzo dobrze, przede wszystkim bezstresowo. Jednego roku otrzymałem nawet nagrodę dyrektora za frekwencję, ale nie wybielał bym tej postawy, bo to była raczej moja przekora, daleki byłem od profilu idealnego ucznia. Byłem raczej buntowniczo nastawiony, a w ramach tego buntu właśnie postanowiłem udowodnić, że będę miał wzorową frekwencję. Idąc odebrać nagrodę, pamiętam dokładnie, miałem ogoloną głowę na tzw. „kolano”, a ubrany byłem w dresy. Ta moja przekora też może wpłynęła po części na to, gdzie teraz jestem. Założyłem się, że nie opuszczę w danym roku żadnej lekcji i ten cel zrealizowałem. Inna moja cecha czy też zdolność do łatwego przyswajania wiedzy, która sprawiła, że tak dobrze wspominam czasy gimnazjum i liceum, powodowała to, że bardzo szybko się uczyłem, nie musiałem po prostu zakuwać. Z reguły to, co mi zostało w głowie po lekcjach wystarczało na czwórkę, dlatego nigdy też nie miałem lęku przed sprawdzianami i klasówkami, a niewielki nakład pracy własnej sprawiał, że broniłem na świadectwie poziom czerwonego paska.
2. Czy Pana postawa jako ucznia wskazywała na przyszły sukces zawodowy?
Uważam, że byłem w miarę przeciętnym chłopakiem, zawsze miałem szerokie spektrum zainteresowań, natomiast wcale nie przejawiałem jakichś cech wybitnych. W życiu szedłem swoją drogą , funkcjonowałem jak przeciętny nastolatek. Wiedziałem natomiast, że nie zmieszczę się w życiu w takich prostych ramach, typu ukończenie studiów, podjęcie przypadkowo znalezionej pracy i wytrwanie w niej do tzw. emerytury. Byłem pewny, że będę szukał jakiejś przygody w życiu, ale nie wychodziłem specjalnie przed szereg, robiłem po prostu swoje, jak zwykły chłopak w wieku kilkunastu lat. Wtedy na przykład bardzo modna wśród nastolatków była siłownia i każdy chłopak dbający o „reputację” wśród rówieśników musiał być trochę większy. Ja nie miałem z tym problemu dzięki warunkom naturalnym i tego też mi chłopaki zazdrościli, bo wystarczyło mi parę razy podnieść sztangę i już byłem większy. Bardzo intensywnie interesowałem się również muzyką elektroniczną z lat 60, 70 i 80. XX wieku. Lubiłem i wciąż bardzo lubię historię, szczególnie tę najnowszą, nauki społeczne w ogóle, a z innej beczki także elektroniczne eksperymenty dźwiękowe, ale na dłuższą metę takie zajęcie o charakterze bardzo bliskim do pracy w laboratorium musiało mnie zniechęcić ze względu na moją niecierpliwość. Dziś ograniczam się głównie do słuchania.
3. Jak Pan ocenia Pana Wielgolaskiego jako wychowawcę?
Pan Wielgolaski jest człowiekiem wybitnym. Ma specyficzne poczucie humoru, mimo że dosyć nieoczywiste. To człowiek bardzo szlachetny, dobry, miły, choć wymagający, tzw. belfer starej szkoły. Sama postać Pana Profesora, jego charyzma, stawiały nas do pionu. On nie potrzebował udowadniać, że jest tutaj nauczycielem, że ma wyższą rangę, że jest na pozycji nadrzędnej. Wiedzieliśmy, że możemy sobie na troszkę pozwolić, jednak po przekroczeniu pewnego punktu tracił, i słusznie, cierpliwość.
4. Wiemy, że jest pan absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego, Politechniki Gdańskiej oraz Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Jak wyglądała nauka w tych placówkach i jak ją pan wspomina?
Studia składają się w dużej mierze z tego, co się dzieje tak naprawdę poza uczelnią, poza aulami i salami ćwiczeniowymi. Jeżeli chodzi o samą uczelnię, to studiowałem to, co chciałem studiować, nie wybrałem kierunku na ślepo. Ukończyłem zgodnie z założonym planem politologię, nierzadko przecież kojarzoną z brakiem pomysłu na siebie. Ja bardzo chciałem ten kierunek skończyć, idąc tropem mojej ścieżki humanistycznej. Skończyłem też ekonomię, bardzo praktyczne studia, ponieważ wykładowcy dostarczali nam dużo wiedzy z zakresu praktyki a nie teorii. Jeżeli chodzi o Politechnikę, mój dyplom tej uczelni sam w sobie stanowi rodzaj anegdoty, bo tak naprawdę skończyłem kierunek, który sam współtworzyłem na tej uczelni. To były studia podyplomowe. Jeśli chodzi o PISM czyli Polski Instytut Spraw Międzynarodowych, czas spędzony tam wspominam bardzo dobrze, bo to była pierwsza moja styczność z tzw. wielkim światem. PISM to bardzo szacowna, nobliwa instytucja. Miałem wykłady z ludźmi, których wtedy było można oglądać głównie w telewizji. Z punktu widzenia chłopaka, który wtedy był świeżo po studiach, bo zacząłem ten PISM w 2012 roku, to był rodzaj awansu. Profesorowie i eksperci byli nastawieni partnersko, więc poczułem, że nagle należę do jakiegoś poważnego grona. Być może to też buduje samoświadomość, nabiera się swoistej odwagi w relacjach międzyludzkich. Ci ludzie, których widzicie w telewizji, uważacie czasami za pomnikowe postaci, może autorytety, pokazują nagle swoje zupełnie ludzkie oblicze. Nabiera się dzięki temu odwagi, by zadawać pytania wprost, używać własnego rozumu bez obaw, bez lęku o kompromitację. trzeba po prostu się przełamać. Po drugiej stronie zawsze jest też człowiek, który bardzo podobnie przechodził ścieżkę swojego życia. Wracając do wątku studiów, była to taka naprawdę pierwsza styczność z pewnego rodzaju niezależnością, wolnością, bo przecież, uwaga: nikt nie może kazać Wam się uczyć. Egzaminy i kolokwia zdajemy lub oblewamy na własną odpowiedzialność. Potrzeba zatem odwołać się do własnego poczucia dyscypliny, bo w przeciwnym wypadku można bardzo ulec złudzeniu, że ten stan błogości pierwszego semestru na pierwszym roku studiów będzie trwał wiecznie. Nie można tracić z pola widzenia celu, w jakim owe studia rozpoczęliśmy: ich pomyślnego zakończenia.
5.Czy kierunek studiów który Pan wybrał był świadomy i czy już wtedy wiedział Pan, w która stronę będzie Pan kierował swoją karierę?
Tak, był świadomy, z tym że kiedy ja go wybierałem, te 20 lat temu, miałem zupełnie inną wizję swojego życia. Nie planowałem długoterminowo, choć paradoksalnie przy swoim swobodnym stylu normalnego chłopaka z podwórka byłem przekonany, że kiedyś dojdę bardzo, ale to bardzo wysoko, np. poprzez odpowiedzialną, wysoką funkcję państwową. Ten poziom ambicji, zaryzykuję określenie – najwyższych, wciąż mnie nie opuszcza. Natomiast czasy, w których ja decydowałem się na wybór ścieżki swojej edukacji, to był okres, kiedy jeszcze polityka wyglądała dosyć poważnie. Politycy nosili tzw. „długie spodnie”. Kiedyś debata to nie była grubiańska kłótnia na śmierć i życie, pełna wyrafinowanych obelg itp. Polityką naprawdę zajmowali się poważni ludzie, to co mówili było wyważone, przemyślane i naprawdę miało się wrażenie, że tym ludziom chodzi o dobro kraju. Dzisiaj takiego wrażenia nie mam, bo polityka niestety skręciła w tym kierunku bardziej ,,show”, i to bardzo taniego. Przez to skutecznie w ciągu kilku lat zniechęciłem się do tej ścieżki politycznej. Postanowiłem, że rozwinę w innym obszarze fachową, własną karierę zawodową, niezależną od kariery politycznej, jednak nie oderwaną w zupełności od działania na rzecz dobra większej grupy ludzi i podmiotów. Myślę, że to, co robię aktualnie, prowadzi mnie w dobrym kierunku, że to doświadczenie jest bezcenne. Na co dzień w mojej pracy biorę udział często w formalnych i nieformalnych procesach i procedurach, zmierzających do tworzenia norm, regulacji, czasem wręcz w randze ustaw. To się nazywa potocznie lobbing. Lobbing w Polsce jest często rozumiany jako kombinatorstwo i cwaniactwo, ale w cywilizowanych krajach, o stażu demokracji dłuższym niż 35 lat, lobbing to jest normalna rzecz. Przepisy tworzą nierzadko rzeczy grupy interesu określonych grup społecznych i zawodowych. Jeśli chodzi o to, czy wiedziałem, że się dzisiaj znajdę w świecie energetycznym, to zdecydowanie nie, bo dla mnie energetyka w takim pojęciu potocznym oznacza kierunek ścisły, inżynieryjny. Ja oczywiście pracując, uczę się na bieżąco pewnych kwestii związanych z energetyką, szczególnie z elektroenergetyką, natomiast nie spodziewałem się, że się znajdę po tej stronie, bo nigdy nie miałem umysłu ścisłego. Z tego względu mam duży szacunek do energetyków zawodowych.
6. Wiemy, że w 2021 roku został Pan nagrodzony przez Ministra Klimatu i Środowiska za szczególny wkład w rozwój sektora offshore wind w Polsce. Czy spodziewał się Pan tego i jak to wpłynęło na dalszy rozwój pana kariery?
Absolutnie, nie. Jeśli robi się coś z przekonania i z pasją, jest się w czymś zanurzonym na co dzień po uszy, to człowiek nie myśli o nagrodach. Od takiej strony czysto zawodowej, to ta nagroda nie wiem czy mi pomogła, bo moją ścieżkę kariery staram się kształtować niezależnie od takich rzeczy, po prostu robię, co do mnie należy. Nie zawaham się powiedzieć, że jestem pionierem w mojej dziedzinie, to zabrzmi trochę nieskromnie, ale to raczej ja i grono ludzi, z którym pracuję na co dzień jesteśmy ważniejszym punktem odniesienia, niż nagroda ministra. Myślę natomiast, że jest to pewien rodzaj potwierdzenia i docenienia moich kompetencji.
7. Jakie jest Pana zdanie na temat energetyki jądrowej, czy Polska powinna budować reaktory?
Energetyka jądrowa w obecnym standardzie technologicznym jest na tyle bezpieczna, że śmiało jestem za inwestowaniem w nią. Dodatkowo świetnie się uzupełnia w systemie energetycznym z morską energetyką wiatrową, czyli tą, którą ja reprezentuję. Natomiast jak zawsze między bielą a czernią jest mnóstwo odcieni szarości. Najważniejszy jest dobry serwis, bo to on w dużej mierze powoduje, że jest to naprawdę bezpieczna technologia. Miejmy też na uwadze to, że polskie reaktory powstaną najwcześniej za 15 lat, więc koszty inwestycji zwrócą się po długim upływie czasu. Jeżeli porównamy moc i czas budowy to morskie farmy wiatrowe prezentują się lepiej. Moce są bardzo podobne, a na zbudowanie takiej farmy wiatrowej na morzu, od pierwszej kreski na projekcie do uzyskania wszystkich pozwoleń i zakończenia budowy, potrzebujemy 8 lat, a w energetyce 8 lat to jest chwila.
8.Czy sądzi Pan że elektrownie wykorzystujące OZE są w stanie całkowicie zastąpić elektrociepłownie w Polsce?
Nie uważam tak, mimo wszystko stałe paliwo, czyli źródło sterowalne jest potrzebne. Nasz system energetyczny w obecnym kształcie został zbudowany kilkadziesiąt lat temu i jest on oparty właśnie o źródła sterowalne Musiałby zostać gruntownie przebudowany aby nagle można było polegać głównie na OZE. Przede wszystkim musiałaby zostać błyskawicznie rozwinięta technologia magazynowania energii, która nie będzie wymagała zajęcia całych hektarów przez baterie, ponieważ ilość energii wytwarzanej przez elektrownie wykorzystujące OZE nigdy nie będzie stała w czasie. W związku z tym klasyczne elektrociepłownie są i będą nam potrzebne przez jeszcze długi czas.
9. Jaki potencjał w obszarze energetyki wiatrowej ma Polska? Jaki udział w całkowitej energii produkowanej w naszym kraju mogą mieć w pełni rozwinięte farmy wiatrowe?
Jeśli chodzi o wytwarzanie energii w Polsce, energetyka wiatrowa, ta morska i lądowa, są w stanie zabezpieczać zapotrzebowanie na energię elektryczną na poziomie nawet 40-50%. Potencjał jest bardzo duży, Polska to jest takie ,,zagłębie wiatrowe”. Mamy bardzo dobre warunki wiatrowe na lądzie, a na morzu jeszcze lepsze, dlatego o nasz rynek bije się wielu inwestorów zagranicznych. Nasz kraj jest wręcz takim ,,Eldorado wiatrowym”, co udowadnia wielkość skali instalacji na lądzie, bo tych farm wiatrowych jest dużo i może być jeszcze więcej. Osobiście jestem sceptyczny wobec nadmiarowego stosowania tej technologii, ale mamy jeszcze spore pole do popisu w tej kwestii, w bezpiecznych granicach występowania zjawiska.
10.Jak w tak młodym wieku osiągnął Pan taki sukces?
Dziękuję za takie zakwalifikowanie moich dokonań. To jest głównie kwestia umiejętności odnalezienia się w różnych sytuacjach. Tak jak już mówiłem, od początku wiedziałem, że nie chcę iść utartą ścieżką, a reszta to cechy charakteru, taka sportowa niepokorność. Z biegiem lat odkryłem w sobie pewne cechy, których będąc w waszym wieku w sobie nie widziałem, dojrzałem też emocjonalnie do sprawowania odpowiedzialnej funkcji. Jestem w tej branży od 13 lat i byłem zupełnie innym człowiekiem jak zaczynałem - młodym chłopakiem po studiach, którego jeszcze losy świata tak strasznie nie przejmowały. Dzisiaj już czuję, że jako niemal 40-latek niosę na barkach swoją część odpowiedzialności za nasz kraj i życzę wam tego, żebyście też to poczuli, bo to dobrze formuje postawę życiową, a poza tym może was popchnąć w waszej karierze zawodowej gdzieś wyżej. Trzeba być wrażliwym na to, co się dzieje dookoła, nie tylko dostrzegać wyłącznie własny interes. Takiego spojrzenia na świat i ludzi Wam życzę.
Dziękujemy Panu za poświęcony czas i interesujące informacje.
Życzymy kolejnych sukcesów i wytrwałości w realizacji swoich młodzieńczych postanowień.
Oprac. uczniowie klasy II D z II LO w Elblągu.
Więcej o naszym gościu czytaj tu:
Jakub Budzyński - wiceprezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Morskiej Energetyki Wiatrowej, Supply Chain & Stakeholder Manager for Poland & Baltics w Simply Blue Group, konsultant branżowy w sektorze offshore wind.
Ekspert w dziedzinie łańcucha dostaw dla sektora morskiej energetyki wiatrowej oraz regulacji rynku polskiego w tej dziedzinie, od początku kariery zawodowej związany z sektorem morskiej energetyki wiatrowej.
Specjalista w zakresie polityki klimatycznej i energetycznej. Współautor propozycji rozwiązań regulacyjnych i systemowych dla polskiego sektora offshore wind. Doświadczony w praktyce realizacji projektów morskich farm wiatrowych w Polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej Morza Bałtyckiego.